Wspomnienie o Andrzeju Koziei

"Często nie miał dla siebie czasu, bo był zapraszany na różne imprezy, spotkania. Wszędzie był duszą towarzystwa" - Andrzeja Kozieję wspomina prof. Marek Ruszkowski.

Śmierć Andrzeja Koziei to wielka strata dla uczelni, miasta i regionu. Najwięcej stracili jego przyjaciele, studenci, współpracownicy. Profesor Marek Ruszkowski z Instytutu Filologii Polskiej UJK był wieloletnim przyjacielem Andrzeja Koziei. – Jego najbardziej interesował drugi człowiek, jego sprawy, zainteresowania. Kiedy jeździliśmy na wycieczki, ja zwykle szedłem z przewodnikiem, zwiedzałem zabytki. Andrzej w tym czasie z kimś rozmawiał. Potem mówił, że bardziej niż zabytki woli poznawać ludzi – opowiada profesor Marek Ruszkowski.

To był humanista w najszerszym tego słowa znaczeniu.  – Nie lubił nowoczesnych technologii. Nie chciał porozumiewać się z ludźmi z za pomocą facebooka, nie miał swojego profilu. Wolał zatrzymać się na ulicy, pogadać w „cztery oczy”, w ostateczności przez telefon – wspomina profesor.

Andrzej Kozieja był prawdziwym społecznikiem, który nie oczekiwał profitów. – Często nie miał dla siebie czasu, bo był zapraszany na różne imprezy, spotkania. Wszędzie był duszą  towarzystwa – mówi profesor Marek Ruszkowski.

W kwietniu pojechał do Winnicy na Ukrainie. Prowadził spotkania na których zachęcał ukraińską młodzież do przyjazdu na studia do Kielc. Pojechał tam z własnej woli, sam wymyślił ten wyjazd. – Lubię te spotkania, a zwłaszcza chwile po oficjalnym spotkaniu. Kiedy podchodzą do mnie różni ludzie, często rodzice i dziadkowie i opowiadają mi o swoich losach – mówił po przyjeździe. W Winnicy mówili na niego „Zagłoba”, ze względu na charakterystyczną sylwetkę i strój polskiego szlachcica, w którym często się pojawiał.

Był znakomitym mówcą, konferansjerem. Pełnym dowcipu i dystansu do siebie i sytuacji. – Jego szerokość zaprasza do mikrofonu jego wysokość – mówił niedawno w hotelu „Ameliówka” zapraszając profesora Jacka Semaniaka, rektora Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Chwilę później, podczas oficjalnych przemówień, wszedł pomiędzy uczestników konferencji, rozdawał im cukierki „krówki”, które przywiózł z Ukrainy (na zdjęciu). Taki był Andrzej Kozieja.  

Profesor Jacek Semaniak, rektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego

Zawsze będzie mi się kojarzył z postacią dużego formatu, nie tylko dlatego, że był dobrze zbudowany. Tłumaczę sobie, że to dlatego aby mógł unieść swoje wielkie serce dla ludzi, którzy go otaczali, z którymi przebywał. Potrafił zarażać innych swoją pasją do filmu i teatru. Było u niego widać pasję, to dzięki niej przyciągał do siebie różnych ludzi. Przepadali za nim studenci, doktoranci, słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Jako jeden z pierwszych, otrzymał statuetkę „Przyjaciel Studenta”, jeździł ze studentami na obozy, spędzał z nimi wolny czas. Był współtwórcą studenckiego ruchu naukowego. Przy Andrzeju nie można było się smucić. Miał w sobie tyle entuzjazmu, że dzielił nim wszystkich. Nie sposób nie pominąć jego zasług w dobrych relacjach z ukraińską Winnicą. Jego kontusz, fryzura i postura sprawiły, że nazywano go Zagłobą. Wielu ludzi wspominamy z racji sprawowanych funkcji, osiągnięć. Myślę, że największym wyróżnieniem dla człowieka, jest to, że gdy przywołamy jego imię i nazwisko, to wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Gdy słyszymy Andrzej Kozieja, doskonale wiemy o kim mowa. 

Mateusz Pawlusiński, Ośrodek Nauki i Kultury Studenckiej

Andrzej był przyjacielem studentów. Otrzymał statuetkę w pierwszej edycji tego plebiscytu w 2012 roku, rok później został Wykładowcą Roku. Z samorządem studenckim łączyły go przyjacielskie stosunki, wiele razy jeździliśmy na obozy integracyjne dla studentów pierwszego roku. Potrafił świetnie integrować młodzież, która już po jednym wieczorze z Andrzejem była sobie bliska. To był bardzo dobry człowiek i będzie nam go brakowało.

Anna Tłuszcz, kierownik Ośrodka Nauki i Kultury Studenckiej

Andrzej miał być w piątek wieczorem w klubie Pod Krechą na I Studenckim Wierszobraniu, mieliśmy czytać poezję. Wychodził już do nas i wtedy zadzwonił do mnie, że gorzej się poczuł i nie przyjdzie. Było już po godzinie 19, kilka godzin później dotarła do mnie straszna wiadomość. Właściwie cały czas do mnie dociera. Nie potrafimy sobie wyobrazić studenckich spotkań bez niego. On zawsze był z nami, pełen humoru i optymizmu. Zawsze będzie jakaś wielka dziura, której już nikt nie zapełni.

Profesor Marzena Marczewska, Instytut Filologii Polskiej

Siedzę nad zdjęciami Koziejki i płaczę. On na wszelkich imprezach robił sobie zabawne fotki. Znałam go od 32 lat, przypominam sobie różne sytuacje. Jeździliśmy na kolonie, jako wychowawcy, Andrzej był też kierownikiem. Wymyślał różne zabawy, na przykład mecze blondynów z brunetami, wybory miss. Potrafił wokół siebie jednoczyć ludzi, czasem o zupełnie różnych charakterach, poglądach. Tyle było wspólnych wyjść do kina, teatru, potem zawsze był ciąg dalszy, a Andrzej wszystko planował. Kto to teraz wszystko ogarnie? Dzwonią do mnie znajomi, studenci, Ukraińcy i wszyscy są w szoku. Za oknem piękna wiosna, a Andrzeja już nie ma.

Piotr BURDA

Na stronie internetowej Instytutu Filologii Polskiej powstała "Księga Pamiątkowa" poświęcona Andrzejowi Koziei. Tych, którzy chcieliby się podzielić wspomnieniem prosimy o wpisy http://www.ujk.edu.pl/ifp/ksiega/viewforum.php?f=1

Wspomnienie o Andrzeju Koziei w Radiu Kielce http://www.radio.kielce.pl/pl/post-42403

Ostatnia aktualizacja: Piotr Burda, 2016-05-09 19:34

Nasz profil na Facebook
Tweeter
YouTube
Radio Fraszka